wtorek, 25 października 2016

Mieszkanie nie jest ważne - kilka zdań o wywiadzie Natalii Przybysz



„Nie spodziewam się, że przekonam do swojego punktu widzenia wielu przeciwników aborcji. Ale chcę przemówić do tych, którzy uważają, że prawda leży pośrodku” 

Katha Pollit „PRO. Odzyskajmy prawo do aborcji”

 

Fot. Monika Kmita WARNER MUSIC POLAND

 

 Od ukazania się wywiadu z Natalią Przybysz minęło kilka dni, emocje powoli opadają i to chyba najwyższy czas na zabranie głosu w tej sprawie. Najspokojniej i najbardziej racjonalnie jak tylko się da – bo w ten sposób powinniśmy rozmawiać, choć czasem trudno uniknąć nerwów.
Zrobiliście sobie z Natalii chłopca do bicia. Nareszcie zjawiła się osoba, która uosabia Wasze wszystkie lęki – zdrowa, mądra, samowystarczalna, utalentowana, odważna kobieta, która przerwała ciążę, nie wstydzi się o tym mówić i (co najważniejsze) nie żałuje swojej decyzji. Teraz możecie atakować personalnie. To już nie jest szara masa, czarny tłum, jakaś grupa społeczna. Teraz macie imię i nazwisko, konkretną osobę. I korzystacie z tego. Kopiecie. Upokarzacie.
Natalia stała się uosobieniem zła i egoizmu również dla wielu uczestniczek i uczestników Czarnego Protestu. Co chwilę rzucają mi się w oczy słowa „Nie o takie prawo do aborcji walczyłyśmy!”. Dziewczyny, nie bądźcie masochistkami. Ja się strasznie cieszę, że w końcu zjawiła się kobieta, której nikt nie zgwałcił, której ciąża nie była zagrożona, która ma dobrą sytuację finansową i powiedziała „Nie, dwójka dzieci mi wystarczy. Jadę na Słowację.”. Mimo pomyj jakie są na nią wylewane, cieszę się, że to zrobiła i liczę na to, że coraz więcej kobiet będzie miało na to odwagę. Bo aborcja jest bardziej powszechnym zjawiskiem niż nam się to wydaje. I gwarantuję Wam – każdy z Was zna przynajmniej jedną osobę, która przerwała ciążę. Ale właśnie przez to demonizowanie, przez moralizowanie, przez upokarzanie kobiety wpędzane są w poczucie winy i boją się o tym mówić.

Zebrałam kilka najczęściej używanych argumentów przez osoby, które Natalię (jak i wszystkich zwolenników powszechnego prawa do aborcji) uważają za przeklętych egoistów nie zasługujących na szacunek.

Mogła myśleć wcześniej i się zabezpieczać!
Ale co ma piernik do wiatraka? Przecież nie trzeba być doktorem ginekologii aby wiedzieć, że żadna antykoncepcja nie daje nam 100% pewności. Sama Natalia mówi w wywiadzie „Wypadki się zdarzają. Kalendarzyki małżeńskie można źle skalkulować. Źle ocenić śluz. Antykoncepcja zawodzi. Prezerwatywy pękają. A ludzie się kochają.” Takie są fakty – KAŻDY z nas może znaleźć się w gronie tych, których środki antykoncepcyjne zawiodły. Może się to przytrafić 17letniej licealistce, 22letniej studentce, 30latce w udanym związku, 44latce w czasie romansu, 55latce, która myślała, że ma menopauzę. KAŻDEGO może spotkać taka sytuacja, a nie każdy chce mieć dziecko, nie każdy jest gotowy na dziecko. Poza tym – niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie dał się ponieść emocjom i nie uprawiał seksu bez zabezpieczenia. Miłość i pożądanie czasem wygrywają ze zdrowym rozsądkiem. A ja nie widzę najmniejszego powodu aby nieskuteczna antykoncepcja czy chwila rozkoszy miała zadecydować o całym moim (oraz mojego faceta i ewentualnego dziecka) życiu. Nie. To jest niewspółmierne. Nie ma na to mojej zgody. To nie jest kwestia odpowiedzialności. Bo odpowiedzialnością jest zdecydowanie się na dziecko wtedy kiedy ma się świadomość, że tego dziecka się zwyczajnie chce. Bo dzieci powinny być chciane i kochane. Dzieci powinny rodzić się z MIŁOŚCI, a nie z przymusu, nie dlatego że pękła gumka.  


Po co o tym mówi? Niech to zachowa dla siebie!
Jak to po co? Robi to dlatego, że zabieg przerwania ciąży jest w Polsce wciąż demonizowany. O aborcji właściwie się nie mówi, o niej się najwyżej szepcze, bo wciąż uznawana jest za powód do wstydu, za haniebny czyn, którego kobieta powinna się wstydzić i żałować. Natalia w wywiadzie dla WO powiedziała „Każda kobieta jest z tym sama. Więc ja chcę to teraz powiedzieć na głos.”. I chwała jej za to. Jest osobą medialną, osobą która (przynajmniej do dziś) cieszyła się dużą popularnością. Wykorzystała to by pomóc kobietom zepchniętym na margines. Wmawia się im, że są bezduszne, okrutne, że aborcje przecież zdarzają się bardzo rzadko. Są w tym samotne. I nagle wychodzi ktoś kto mówi, że zrobił to samo i że tego nie żałuje. Wręcz przeciwnie, uważa że to była bardzo dobra decyzja dla niej i dla jej całej rodziny. Żadne morderstwo, rzeź, tortury. Pięciominutowy zabieg – w Europie Zachodniej zupełnie rutynowy.


Skoro nie chce mieć dzieci to niech nie uprawia seksu!
Tutaj naprawdę zastanawiam się czy mam do czynienia z trollem czy z nieempatyczną dziewicą. Czy ktokolwiek z Was uważa, że seks służy jedynie prokreacji? Czy osoby, które wypowiadają te słowa kochają się ze swoimi facetami/kobietami tylko z nadzieją, że zajdą w ciążę? Zejdźmy na Ziemię. Seks to przede wszystkim przyjemność, pożądanie i miłość. Nikt z tego nie zrezygnuje w obawie przed niechcianą ciążą. Po to stworzono środki antykoncepcyjne. Właściwie trudno mi polemizować z tak abstrakcyjnym i nie mającym absolutnie żadnego związku z rzeczywistością argumentem. 


Za młoda jesteś i nie masz dzieci – kiedyś zmienisz zdanie.
Nie mam dzieci i jestem młoda – to nie podlega dyskusji. Ale moja mama ma dziecko od 22 lat, a obie moje babcie są matkami od ponad 44 lat. I wszystkie w tej kwestii się zgadzamy. Wszystkie uważamy, że każda kobieta powinna mieć możliwość przerwania niechcianej ciąży na jej wczesnym etapie. Wszystkie znamy kobiety, które miały aborcje. W dodatku one również są matkami. Bo, nie wiem czy wiecie, ale większość kobiet, które dokonały aborcji – albo w momencie zabiegu były już matkami, albo później urodziły CHCIANE dzieci.


Gówniara miała kaprys – za małe mieszkanie, więc zabiła dziecko!
Ależ się wszyscy uwzięli na to nieszczęsne mieszkanie. Jeden cytat i tyle hałasu. „Spotkałam” niemałą grupę osób, które Wysokich Obcasów nie miały w rękach (niektórzy nawet tego nie kryją) i na wywiad nawet nie zerknęły, ale gdzieś w Internecie rzucił im się w oczy cytat z mieszkaniem, więc stwierdziły, że jest to świetna okazja by Natalię moralizować, obrażać i oceniać jej postępowanie (o którym bez wywiadu guzik wiedziały). A przecież wystarczy wydać 3zł, kupić gazetę, przeczytać, dowiedzieć się więcej. To nie był żaden kaprys tylko świadoma odpowiedzialna decyzja dorosłej kobiety, matki dwójki dzieci. Jeżeli ktoś uważa, że powodem decydującym były warunki mieszkaniowe, to albo przeczytał jedynie cytat (notabene niedokładny), albo przeczytał cały wywiad bez zrozumienia i empatii albo po prostu wie, że to wcale nie mieszkanie było kluczowym problemem, ale wypowiada się na ten temat cynicznie. Natalia niepotrzebnie się tłumaczyła. Nie ma przecież takiego obowiązku. Chciała dobrze. Zaczęła opowiadać, że dwójka dzieci, że stabilizacja, że sobie tak życie poukładali, że nie chcą tego zmieniać, że pracę ma taką, a nie inną, że tak jak jest teraz jest po prostu dobrze. Mieszkanie w tej całej układance jest jednym, mało istotnym elementem. Przestańcie być tak cyniczni. Nie chcieli kolejnego dziecka. Nie planowali ciąży. Podjęli decyzję o przerwaniu ciąży póki to możliwe, wyjechali do cywilizowanego kraju i wrócili szczęśliwi. Gdzie widzicie brak odpowiedzialności? 

I najważniejsza rzecz – nikt nie zabił żadnego dziecka. Jej dzieci są całe i zdrowe. Ona po prostu przerwała ciążę. Zrobiła to co robi masa kobiet – w Polsce, Europie, Azji, Australii… Na całym świecie! Tylko nie wszędzie ludzie wmawiają innym co mają nazywać dzieckiem, co mają kochać i rodzić. Cieszę się też, że Natalia pomaga zwalczyć mit poaborcyjnej depresji i wyrzutów sumienia. Joanna Dziwak już dawno mówiła, że to mit, że to nie jest tak, że kobieta po tym zabiegu zalewa się łzami i myśli o swoim „dzieciątku”. Nie. Oczywiście życie pisze różne scenariusze i każdy przypadek jest inny, ale to kłamstwo, że kobiety zazwyczaj przechodzą traumę. Traumą jest brak dostępu do aborcji. Zmuszenie do rodzenia niechcianych dzieci. Zmuszanie do sięgania po różne podejrzane leki. Zmuszanie do korzystania z tzw „domowych sposobów”, które czasem kończą się śmiercią. 
Jeżeli Ty jesteś wierzący, jeżeli coś co w Tobie powstaje w 5 tygodniu ciąży uważasz za pełnoprawnego członka rodziny, za człowieka, za dziecko – to tak sobie uważaj, masz do tego prawo. Ale ja mam prawo mówić, że rozwija się we mnie intruz będący tam wbrew mojej woli. I daleko temu zlepkowi komórek do dziecka. Więc jeżeli dziś antykoncepcja mnie zawiedzie, jeżeli zacznie we mnie powstawać coś co za kilka miesięcy stanie się moim dzieckiem, to ja chcę mieć prawo do decydowania o moim życiu. Właśnie to jest odpowiedzialność. Odpowiedzialność to urodzenie dziecka, na które się czeka, którego się chce i które się kocha. Nie pozwolę aby przypadek rządził moim życiem. Bo przecież urodzenie dziecka zmieni całe moje życie. To nie jest tylko 9 miesięcy i poród. Już zawsze będę za kogoś odpowiedzialna. A nie wyobrażam sobie oddania dziecka do domu dziecka lub rodziny zastępczej. Tak samo jak wiele osób nie wyobraża sobie aborcji. I wszyscy powinniśmy mieć prawo do podejmowania decyzji zgodnych ze SWOIM sumieniem.
A więc jeżeli uważasz, że płód jest dzieckiem/człowiekiem, bądź konsekwentny – sprzeciwiaj się aborcji w każdym przypadku! Niezależnie od tego czy ciąża jest zagrożona, czy płód (Dziecko!) jest uszkodzony, czy ciąża jest efektem gwałtu. Skoro to coś jest CZŁOWIEKIEM, skoro usunięcie ciąży jest według Ciebie ZABICIEM DZIECKA, to dlaczego uważasz, że można je ZAMORDOWAĆ w tych określonych przypadkach? Nie bądź hipokrytą. Właśnie dlatego łatwiej mi zrozumieć aktywistów pro-life, którzy w swoich (chorych) poglądach są konsekwentni, niż osoby mówiące „aborcja tak, ale tylko w tych trzech przypadkach”. Hola, hola, proszę państwa! Z tego wynikałoby, że pozwalacie na ZABIJANIE niewinnych dzieci!
Bądźmy poważni – to nie jest morderstwo, a każdy ma prawo do układania sobie życia jak mu się żywnie podoba. Rozmawiałam kiedyś z ginekologiem, do którego wielokrotnie przychodziły kobiety mówiące „Ja nie popieram aborcji, ale naprawdę – ja nie mogę urodzić. Panie doktorze, muszę usunąć tę ciążę, nie chcę teraz dziecka!”. O, i to właśnie jest czysta hipokryzja. Bardzo powszechna.
Przypadek nie może decydować o moim życiu. Ja na swoje życie chcę mieć jak największy wpływ. Niestety wszystkiego przewidzieć się nie da, ale walczyć zawsze można. Ba, walczyć trzeba! Więc jeżeli okaże się, że jestem chora na raka, będę robić co w mojej mocy aby wyzdrowieć, jeśli stracę pracę będę się starała o nową, jak najlepszą, jeżeli zajdę w niechcianą ciążę, jak najszybciej ją usunę. Bo to moje życie, o którym tylko ja mogę decydować. I nie pozwolę, aby nowe życie powstawało we mnie bez mojej zgody. Bo jeżeli już powstanie, jeśli się urodzi, to wezmę za nie pełną odpowiedzialność. Ale teraz nie jestem na to gotowa. I mam do tego prawo.
Nie wiem skąd w niektórych ta mania do wtrącania się w czyjeś prywatne życie. Czemu kobieta podejmująca świadomą decyzję, w której bierze pod uwagę swoje życie, swojego partnera i swoich dzieci jest uważana za wyrodną matkę?


Przeczytajcie też kilka fragmentów książki Kathy Pollitt „PRO. Odzyskajmy prawo do aborcji”. Są w temacie afery wokół Natalii bardzo stosowne:

„Nieustannie słyszymy o ofiarach gwałtów, ofiarach kazirodztwa, kobietach ryzykujących śmierć lub kalectwo, kobietach noszących płody z rzadkimi, śmiertelnymi wadami – i nie ma wątpliwości, że takie dziewczyny i kobiety istnieją, a ich praw trzeba bronić, bo ustawy przyjmowane w wielu stanach bardzo im zaszkodzą. Ale nie słychać zbyt wiele o ogromnej większości kobiet, które decydują się na aborcję, bo po prostu chcą uzyskać lub odzyskać kontrolę nad swoim życiem.”

„Korzystne dla dzieci jest, jeśli są chciane i przychodzą na świat, gdy ich rodzice są na to gotowi. Korzystna dla wszystkich jest możliwość uprawiania seksu ze świadomością, żę nieskuteczna antykoncepcja to jeszcze nie koniec świata. Nie będziemy lepszym krajem, jeśli sekowaniem, przemocą, wstydem i strachem zmusimy więcej dziewcząt i kobiet do rodzenia dzieci, którymi nie będą w stanie się dobrze opiekować, nawet jeśli w jakiś sposób udałoby nam się skłonić więcej mężczyzn do ożenku z partnerkami albo ich utrzymywania.”


„Przeciwnicy ukradli język moralności i używają go, aby manipulować opinią publiczną. Kto bowiem chciałby być „przeciwko życiu”? Albo przeciwko odpowiedzialności, rodzinie, dzieciom, macierzyństwu?”


„Nawet niezagnieżdżona, zapłodniona komórka jajowa jest teraz nazywana dzieckiem. O ile nie są wyjątkowo odważne, kobiety chcące przerwać ciążę zostały zepchnięte w cień. Wypowiadająca się głośno ofiara gwałtu albo kobieta w niechcianej ciąży, która okazałą się medyczną katastrofą, to jedno. Ale czemu kobieta nie może po prostu powiedzieć, żę to był dla niej niewłaściwy moment? Albo że dwójka dzieci wystarczy? A może chce mieć tylko jedno dziecko albo nie mieć ich wcale? Czemu kobieta musi przepraszać za to, że nie urodzi dziecka, jeśli przypadkiem zajdzie w ciążę?”